Nie sprzedawajmy…

„Ludzie – nie sprzedawajcie swych marzeń
Nie wiadomo co się jeszcze wydarzy
W waszych snach
Może taka mała chwila zadumy
Sprawi, że te marzenia pofruną
Jeszcze raz
Jeszcze raz”

EKT Gdynia – Ludzie nie sprzedawajcie swych marzeń.

 

Mała szanta na rozluźnienie atmosfery i przełamanie lodów po trzech (?) tygodniach mimowolnej ciszy.

Nie sprzedawajmy swych marzeń! Cokolwiek to znaczy…

Ostatnio targa mną tak wiele emocji. Nie wiem jak ubrać w słowa pomysły, które pojawiają się w mojej głowie, ale to na szczęście chwilowe. Chyba wyczuwam w powietrzu jakiś przełomowy moment.

Nie sprzedawajmy marzeń! Chyba muszę w przyszłości rozwinąć ten wątek.

 

Przez ostatnie tygodnie czułam się, jakbym przechodziła blokadę twórczą. Okropne uczucie. Nie napisałam nic, ani linijki – nawet w moim małym prywatnym zeszyciku.

 

 

 

 

Gaudeamus igitur.

Słowem wstępu:

Gaudeamus igitur (łac. Radujmy się więc) to studencka pieśń hymniczna śpiewana podczas uroczystości akademickich (takich jak na przykład inauguracja roku akademickiego), a pierwotnie podczas nieoficjalnych spotkań studenckich. Pieśń powstała najprawdopodobniej w XIII / XIV wieku, w środowisku studenckim Heidelbergu lub Sorbony. Istnieje wiele wersji pieśni, jedna z nich (wersja w języku łacińskim) została spisana w 1781 roku przez Christiana Wilhelma Kindlebena. Melodia pochodzi z 1717 roku i oparta jest na pieśni Johanna Christiana Güntera Brüder, lasst uns lustig sein („Bracia, weselmy się”).

Gaudeamus igitur
iuvenes dum sumus,
gaudeamus igitur,
iuvenes dum sumus!
Post iucundam iuventutem,
post molestam senectutem
nos habebit humus,
nos habebit humus.

Vivat Academia,
vivant Professores,
vivat Academia,
vivant Professores,
vivat membrum quodlibet,
vivant membra quaelibet,
semper sint in flore,
semper sint in flore!

(…)

Gdy w piątek usłyszałam Gaudeamus igitur podczas inauguracji roku akademickiego dla studentów pierwszego roku Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, przypomniało mi się gdy śpiewałam to razem z chórem w liceum – piękne wspomnienia. Było to tak nie dawno, a wydaje się jak by minęły wieki. Liceum to jak na razie okres życia, który wspominam najlepiej. Zobaczę jak za kilka lat wspominała będę czas życia studenckiego.

Zasmuciło mnie to, że tak mało osób próbowało zaśpiewać to podczas inauguracji, praktycznie słyszałam tylko mruczenia pod nosem. Z pewnością miała na to wpływ wcześniejsza nie znajomość hymnu studenckiego, przecież mało kto mógł mieć z nią do czynienia przed rozpoczęciem nauki na Wyższej Uczelni.

***

Przypominam, że nadal trwa zbiórka na projekt filmowy N.O.I.R, bardzo zachęcam do wsparcia młodego artysty! Do końca zbiórki zostały dwadzieścia-dwa dni.

Buster.

Chyba nie znam nikogo, kto chociaż przez przypadek nie słyszał by o najsłynniejszym rockowym gitarzyście.

Jimi Hendrix obchodziłby 27 listopada swoje siedemdziesiąte-czwarte urodziny! Urodził się w Seattle w stanie Waszyngton. Niestety, zmarł nagle, dwa miesiące przed swoimi dwudziestymi-ósmymi urodzinami w Londynie. Był gwiazdą rocka, więc każdy z pewnością domyśli się co spowodowało śmierć Jimiego.

Od kilku lat sporadycznie zdarza mi się słuchać utworów Jimiego Hendrix.

Bardzo fascynuje mnie on, jako osoba. To jak doszedł do takiego miejsca w jakim był w ostatnich dniach życia, jaki wpływ na kształtowanie jego osobowości miała rodzina i sytuacje w jakich się znajdował.

Nie miał łatwego życia, ani on, ani jego rodzeństwo. W sumie to wychował się tylko z bratem Leonem. Z tego co pamiętam na pewno miał oprócz tego chyba jeszcze czwórkę rodzeństwa – wzmianki raczej są na ich temat nikłe, a temat rodziny dość skomplikowany i fascynujący jednocześnie:

Rodzice mieli problem alkoholowy, ciągłe kłótnie.

Rozstawali się i wracali do siebie.

W którymś momencie rozstali się na „amen”.

Jimiego i Leona wychowywał w ostateczności ojciec przy pomocy dobrych dusz.

(…)

Historia opowiedziana oczami brata Jimmiego – Leona…

Historia  o ich wspólnym dorastaniu.

Historia o trudnych chwilach, w których wspierali siebie na wzajem.

Historia skąd Jimi wziął swoją pierwszą gitarę! Znalazł ją w śmieciach i miałą tylko jedną strunę…

„Jimi Hendrix Oczami brata” autorstwa Leona Hendrixa i Adama Mitchella. Gorąco polecam.

Leon opowiadając historię Jimiego, opowiada nam również o swoim życiu.

(…)

„Klucz do zrozumienia osobowości i muzycznego świata Jimiego Hendrixa”

Nawet mi brakuje słów, nie chcę pominąć najważniejszych szczegółów…

Jego twórczość to inspiracja.