Plan długoterminowy.

Pierwotna myśl umknęła. Wraz z zaśnięciem.

Odsypianiem.

Oj, jak chciała bym odnaleźć pierwotny sens.

***

Chyba chodziło o odnalezienie sensu, motywację i plan długoterminowy.

O to, że praca z wędrownikami to jest to, chociaż jak wiadomo – nie zawsze jest kolorowo.

W sumie  Takie potwierdzenie dla samej siebie.

Ostatecznie, w stu procentach bo wcześniej nie pozwalałam tej myśli zagościć w mojej głowie na stałe.

Chociaż już przy zamykaniu próby przewodnikowskiej o tym mówiłam. Mam nawet na to świadków.

Mniej więcej 9 dni temu minęły trzy lata, zaczął się czwarty rok i nadal mam wrażenie, że jest tak samo ciężko jak na początku. A może faktycznie tak jest? Żałuję jedynie, że na wtedy nie wiedziałam tyle ile wiem teraz – start był by o wiele lepszy i podejście trochę inne. Tak to jest gdy zostaje się z czymś samemu zaczynając, gdy wymaga się nie możliwych do wykonania rzeczy od początkującego i jedyne co najbliższe środowisko potrafi to rzucać kłody pod nogi. Nic innego wówczas nie pozostało, jak nauka na własnych (no niestety) błędach i dążenie do ustalonych celów.

Nigdy nie pozwolę, aby mój następca w drużynie miał taki sam, tragiczny początek jak ja. Zawsze będę służyła radą i pomocą.

 

Roczek.

Dziś mija dokładnie rok od pierwszego wpisu.

Rok od ogniska, gawędy i wieczoru spędzonego z ludźmi pełnych motywacji do harcerskiego działania. Jeszcze raz dziękuję, bo gdyby nie Wy, różnie by mgło być. Dzięki Wam wewnętrzne ognisko, które z wielu powodów zaczęło dogasać pali się do dziś i miejmy nadzieję, że już nigdy nie zgaśnie.

W styczniu zamknęłam pozytywnie próbę przewodnikowską, a w Dzień Myśli Braterskiej na ręce Komendanta Hufca złożyłam zobowiązanie instruktorskie. Czas wziąć sprawy w swoje ręce i mimo wewnętrznego bólu zmienić częściowo otoczenie.

Czas posłuchać serca, rozumu i osób, które od samego początku miały rację.

Strzał.

Czuję się wybita z wcześniej ustalonego przeze mnie rytmu. Biblioteczne komputery potrafią być złośliwe, a te „tutaj” wyjątkowo.

Powrót do Łodzi, chociaż wolałoby się zostać w domu. Wczoraj zamiast do pociągu wsiąść do wehikułu czasu, który cofnął by mnie do minionego weekendu.

Problem z internetem w akademiku doprowadził mnie do próby współpracy z bibliotecznymi komputerami, które w swojej złośliwości nie otwierały okana z „wordpress” (uroki nie aktualnych wersji przeglądarek).

Życie bez internetu jest bardzo przyjemne, chyba że utrudnia on załatwienie ważnych dla nas spraw. Gdy nie ma nic do załatwienia jest super.

Ostatecznie przyniosłam dzisiaj (dzień później) swój komputer do biblioteki i korzystam z internetu ogólnodostępnego.

Zaistniała sytuacja doprowadziła również do powiększenia wcześniej obmyślonego tekstu o kilkanaście linijek i pewnych modyfikacji.

I jak zacząć?

Za mną inspirujący weekend.

Spotkanie z ludźmi pracujących z tą samą grupą wiekową co ja.

Wymiana doświadczeń.Świadomość, że nie tylko ja borykam się z takimi, a nie innymi problemami. Wymiana myśli.

Ciekawa forma.

Jeszcze jeden weekend przed nami.

Drużynową zostałam w listopadzie 2014 r., w listopadzie zaczynam trzeci rok mojej „działalności” podczas której podejmowałam próby wprowadzenia wędrownictwa w moim środowisku tak, jak powinna praca z tą metodyką wyglądać. To był rzut na bardzo głęboką wodę. Wiedza była, środowisko trudne.

A wam dziękuję za przywrócenie sił.

Został oddany celny strzał w waszym wykonaniu.

 

WW’16

Wędrowiec.

Na szczęście wykorzystałam okazję.

Nie żałuję.

Mogę ten wyjazd polecić każdemu wędrownikowi.

Od pierwszego dnia wędrówki żyję nadzieją, że będzie mi dane pojechać za rok z moją ekipą, było by to dla nas wspaniałe doświadczenie.

Doświadczenie i inspiracja do dalszego wspólnego działania.

Jest tylko jeden problem.

Gdzie to nasze wspólne działanie?

Podejmuję kolejny rok z rzędu próbę zespolenia nas w jedność, jednak bez chęci z ich strony – będzie ciężko.

Potrzeba małego bodźca, który pociągnie dalej.

Sama nie jestem w stanie nic zrobić.

To nie drużynowy tworzy drużynę – drużynę tworzą ludzie.

Drużyny wędrownicze rządzą się własnymi prawami.

Każdy jako indywidualna jednostka wnosi coś swojego do drużyny tworząc przy tym coś wspaniałego.

Mam kilka pomysłów, których w obecnej sytuacji nie miałam jeszcze okazji zaproponować.

Oby Rok Harcerski 2016/2017 był lepszy od poprzedniego pod każdym względem!

A wracając do Watry…

… pod tym względem brak mi słów.

Najlepsza impreza harcerska na jakiej dotąd byłam!

Polecam.

Gorąco polecam.

Dla każdego coś fajnego.

Trasy o zróżnicowanym stopniu trudności.

Niezliczona ilość interesujących zajęć (aż trudno czasami wybrać).

Nowe harcerskie znajomości!

Kawiarenki.

Tosty.

Spotkania z ciekawymi ludźmi.

Śpiewy do białego rana.

Koncerty?

Przegląd piosenki nie harcerskiej…

Jedzenie.

Nowe doświadczenia.

Mogła bym tak chaotycznie wymieniać bez końca.

Jeszcze raz dziękuję Piotrkowi, że namówił mnie bym pojechała z ich patrolem na tegoroczną Watrę 🙂

Nie żałuję!

IMG_20160907_164411.jpg

(„Wicek 2013” w Toruniu też w sumie był spoko)

Start.

Nie jestem dumna ze swojej działalności harcerskiej w klasie maturalnej. Brak motywacji był w moim głosie wyczuwalny aż do minionego czwartku. Wystarczyło jedno ognisko, jedna gawęda, jeden wieczór spędzony z ludźmi posiadających pełnię motywacji do działania. Z tego miejsca chciała bym tym osobom podziękować!

Wielkie „bum” i oto wracam z pełną sił do harcerskiego życia po leciutkim, kilku tygodniowym uśpieniu.

Tegoroczne trudności związane z prowadzeniem mojej drużyny (wędrowniczej), którą przejęłam w listopadzie 2014 r., podcięły mi skrzydła. Nie było łatwo, a spędzanie dużej ilości czasu nad książkami też zrobiło swoje.

Przyszła chwila doprowadzenia do porządku kilku spraw i odnalezienia nowego środowiska gdzie mogła bym w jakiś sposób realizować się w pełni. Tu, gdzie obecnie jestem, nie widzę dla siebie przyszłości.

Świadoma jestem pewnego małego błędu.

Do pełni szczęścia brakuje mi szczerej rozmowy.